Pudełeczko z niespodzianką
21:46Miła to ta niespodzianka niestety nie była. Po odpakowaniu przesyłki z towarami do sklepu okazało się, że skrzyneczka, którą przy okazji zamówiłam dla siebie jest uszkodzona.
Podczas transportu pękło uszko. Ponieważ paczkę nadano za granicą, a wartość skrzyneczki była niewielka zrezygnowałam z procedury reklamacyjnej, decydując się na samodzielne poradzenie sobie z problemem. Przy bliższych oględzinach uszko okazało się wygiętym kawałkiem bambusa. Sklejanie go nie miało więc większego sesnsu.
Zabrałam się za demontaż drugiego uszka i resztki tego połamanego. Taaa... Wydawałoby się nic prostszego. A tu kolejna niespodzianka. Części gwoździków którymi były przybite uszka zmyślny Chińczyk montujący pudełko po prostu poodcinał łebki. I weź tu teraz wyjmij coś, czego nie ma jak złapać. Jakoś poszło...
Dziurek po gwoździach nie szpachlowałam, po prostu przetarłam całość delikatnie papierem ściernym. Poszarpane brzegi dziurek i resztki farby same zapchały dziurki.
Pudełko jest wykonane z balsy. Lubię bardzo ten gatunek drewna. Leciutki jak żaden inny, łatwo poddający się obróbce. Większość skrzynek czy koszy produkowanych w Chinach jest malowana kiepskiej jakości farbą, wystarczy przejechać po jej powierzchni ręką a będzie biała. Przypomina mi to czasy wczesnoszkolne gdy oparcie się o ścianę malowaną farbą klejową lub wapienną kończyło się zawsze wybrudzeniem ubrania. Poza tym przetarcie takiej skrzyneczki np. przy sprzątaniu mokrą ścierką mogłoby skończyć się rozmazaniem farby. Dlatego postanowiłam farbę "przytwierdzić" do podłoża, a przy okazji wybielić nieco drewno. W miseczce zmieszałam farbę kredową w kolorze białym i czysty wosk meblowy.
Taką mieszankę przy pomocy pędzla naniosłam na skrzynkę. Pocierałam pędzlem boki skrzynki starając się jak najwięcej białego wosku upchnąć w pory drewna. Potem skrzynkę zostawiłam do przeschnięcia. Taki miks z natury rzeczy jest nakładany grubiej niż sam wosk, a co za tym idzie schnie dłużej. Wyschnąć musi porządnie, bo inaczej przy polerowaniu może się zetrzeć. Wyschniętą skrzynkę wypolerowałam kawałkiem starego ręcznika. Planuję w skrzyneczkę włożyć doniczki z kwiatami.
Przy okazji pochwalę się moimi świecznikami - ptaszkami. Kupiłam je w bardzo sympatycznej kwiaciarni w Obornikach Śląskich, czekając na wykończenie kwietnego koszyczka. Do kompletu dokupiłam jeszcze jednego ptaszka. Ten zamieszkał na moim nocnym stoliku :)
8 komentarze
Po co tracić czas,słusznie wzięłaś sie za naprawę,bo akurat Ty jesteś mistrzynią w przywracaniu do doskonałości różności:)Cudeńko:)
OdpowiedzUsuńPudełeczko wyszło Ci super. Czasami tak jest że przedmiot przychodzi do nas uszkodzony (wiem to z swojego doświadczenia;-( )ale jak się da go naprawić to super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Pudełeczko wyszło Ci rewelacyjnie:) Bardzo mi się podoba;)
OdpowiedzUsuńPosyłam moc ciepłych wrześniowych pozdrowień! Uściski.
Peninia*
http://peniniaart.blogspot.com/
Witaj Agnieszko, pudełko wprawdzie chińskie, ale klimat, jaki mu nadałaś, wydaje się europejski. Pięknie Ci to wyszło. A świeczniki ptaszorkowe też posiadam, bo są urocze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJak widać, nie ma tego złego....
OdpowiedzUsuńSkrzyneczka przyszła uszkodzona - to pech, ale gdyby nie ten pech, to nie miałaby teraz obecnego uroku. A i dzięki temu, jak piszesz zachowa się poprawiony kolorek :))
Teraz skrzynka zamiast uszek ma charakter. :) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc skrzyneczka w oryginale na przyciąga oka tak, jak po liftingu - ułamane uszko wyszło jej bardzo na dobre.
OdpowiedzUsuńNo, no jednak znajdujesz już trochę czasu na upiększanie i dekorowanie! To dobrze, bo jako mama czwórki dziewczynek potrzebujesz czasem troszkę czasu dla siebie :) Pozdrowienia z Przytulnego :)
OdpowiedzUsuńMiło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz