Dziś post dość nietypowy. Po pierwsze dlatego, że przedmiot "przed" i "po" na pierwszy rzut oka niewiele się różni. Ale jak głosi stara maksyma diabeł tkwi w szczegółach a jest ich sporo.
Po drugie: dawno nie pisałam o farbach Byta-yta i woskach Allback. Bardzo je lubię, więc chętnie do nich wracam. Po trzecie: zaprosiłam do współtworzenia tego posta mojego męża. Mam nadzieję, że jego techniczne podejście do tematu zadowoli tych, którzy zwykle czują niedosyt informacji. Gotowi? To zaczynamy!
Rzadko kupuję meble już pomalowane. Lubię sama nadać im ostateczny szlif, a nieodnowione są tańsze niż gotowe. Tym razem jednak cena była zachęcająca, a wymiary jakby na zamówienie. Stół kuchenny z szufladą prezentował się tak:
Dobór kolorów nam się podobał, ale wykonanie znacznie mniej. Mam nadzieję, że osoba która go malowała nie obrazi się jeśli to czyta ;)
Rozbielane nóżki wyglądały na pomazane rozwodnioną farbą, fornir na blacie był pęknięty a całość kiwała się na wszystkie strony.
Zaczęliśmy od rozmontowania stołu na pojedyncze elementy i oszlifowania nóżek. Okazało się, że pod farbą kryło się piękne, zdrowe drewno.
[MICHAŁ RADZI]:
Do szlifowania długich elementów najlepiej nadaje se szlifierka taśmowa z taśmą o ziarnie 100. Następnie elementy wypolerowałem szlifierką mimośrodową z tarczą o ziarnie 120 i 180. Krawędzie delikatnie zaokrągliłem kostką z papierem ściernym o ziarnie 180.
Sklejenie podstawy stołu okazało się większym wyzwaniem niż początkowo sądziliśmy. Najeżona ściskami stolarskimi i ściągnięta taśmą "dojrzewała" całą noc.
[MICHAŁ RADZI] :
Moim zdaniem do klejenia odnawianych mebli najlepszy jest klej poliuretanowy: wypełnia wszystkie nierówności usztywniając połączenia, bardzo dobrze się szlifuje i przyjmuje bejce, woski i farby praktycznie tak samo jak drewno. Przedmioty wymagają bardzo mocnego umocowania ściskami stolarskimi. Im więcej i solidniej tym lepiej, ponieważ klej rozpręża się i rozpycha połączenia. Uwaga klej bardzo brudzi. Niewprawnym sugeruję lateksowe rękawiczki. Naddatek po wyschnięciu odcina się bardzo łatwo nożem i zeskrobuje z powierzchni drewna.
Następnego dnia resztkę kleju zeskrobaliśmy z powierzchni drewna.
Po delikatnym przeszlifowaniu podstawa stołu wyglądała jak nowa.
Przyszła pora na woskowanie. Wybrałam biały wosk Allback, bo jest mocniej kryjący niż większość wosków jakich do tej pory używałam i łatwo się rozprowadza.
I tu ważna uwaga dotycząca stosowania wosku - im cieńsza warstwa tym lepiej! Często kiedy słyszę od klientów, że woskowana powierzchnia po dwóch dniach nadal się lepi to po chwili rozmowy okazuje się, że chcąc zaoszczędzić czasu na dwukrotne woskowanie nałożyli jedną grubą warstwę. To tak nie działa! Cienka warstwa schnie dużo szybciej, a jeśli chcemy uzyskać głębszy kolor wystarczy położyć dwie warstwy. Zobaczcie, to jest zbyt grubo:
Tak jest prawidłowo:
Nasz stół finalnie potraktowaliśmy dwiema warstwami wosku. Kiedy podstawa schła zajęliśmy się blatem. Zaczęliśmy od podklejenia oderwanego forniru.
Początkowo planowaliśmy blat oszlifować i zawoskować drewno. Ostatecznie wyszło inaczej, ale o tym za chwilę. Aby zdjąć farbę można użyć żelu do zdejmowania powłok malarskich. Rzadko go używamy, bo czasem razem z rozpuszczoną farbą zatyka pory drewna i trudno je potem równomiernie zawoskować. Do podgrzania farby można użyć opalarki lub specjalnej lampy na podczerwień. To drugie rozwiązanie jest wygodniejsze i bezpieczniejsze dla drewna - powierzchnia nagrzewa się równomiernie.
Widzicie jakie piękne było odkryte drewno? Dlaczego je w takim razie zamalowaliśmy? Okazało się, że w dwóch miejscach były ubytki forniru, zaszpachlowane przed malowaniem.
Po oczyszczeniu z resztek szpachlówki ubytki zostały wypełnione wstawkami z drewna. Blat został pomalowany dwiema warstwami farby Byta-yta w kolorze Beton i zabezpieczony bezbarwnym woskiem.
Byta-yta daje się rozprowadzać naprawdę cieniutko dzięki czemu nawet pod dwiema warstwami nadal wyczuwalna jest struktura drewna. To bonus, który dostaje się za trud zdarcia farby!
Na koniec blat został wyglancowany bawełnianą szmatką, aby nabrał gładkości i lekko satynowego połysku. Nowa gałka dodała charakteru. Tak wygląda stolik teraz:
Zmiana niby niewielka, a jednak dla nas zauważalna!
Po drugie: dawno nie pisałam o farbach Byta-yta i woskach Allback. Bardzo je lubię, więc chętnie do nich wracam. Po trzecie: zaprosiłam do współtworzenia tego posta mojego męża. Mam nadzieję, że jego techniczne podejście do tematu zadowoli tych, którzy zwykle czują niedosyt informacji. Gotowi? To zaczynamy!
Rzadko kupuję meble już pomalowane. Lubię sama nadać im ostateczny szlif, a nieodnowione są tańsze niż gotowe. Tym razem jednak cena była zachęcająca, a wymiary jakby na zamówienie. Stół kuchenny z szufladą prezentował się tak:
Dobór kolorów nam się podobał, ale wykonanie znacznie mniej. Mam nadzieję, że osoba która go malowała nie obrazi się jeśli to czyta ;)
Rozbielane nóżki wyglądały na pomazane rozwodnioną farbą, fornir na blacie był pęknięty a całość kiwała się na wszystkie strony.
Zaczęliśmy od rozmontowania stołu na pojedyncze elementy i oszlifowania nóżek. Okazało się, że pod farbą kryło się piękne, zdrowe drewno.
[MICHAŁ RADZI]:
Do szlifowania długich elementów najlepiej nadaje se szlifierka taśmowa z taśmą o ziarnie 100. Następnie elementy wypolerowałem szlifierką mimośrodową z tarczą o ziarnie 120 i 180. Krawędzie delikatnie zaokrągliłem kostką z papierem ściernym o ziarnie 180.
Sklejenie podstawy stołu okazało się większym wyzwaniem niż początkowo sądziliśmy. Najeżona ściskami stolarskimi i ściągnięta taśmą "dojrzewała" całą noc.
[MICHAŁ RADZI] :
Moim zdaniem do klejenia odnawianych mebli najlepszy jest klej poliuretanowy: wypełnia wszystkie nierówności usztywniając połączenia, bardzo dobrze się szlifuje i przyjmuje bejce, woski i farby praktycznie tak samo jak drewno. Przedmioty wymagają bardzo mocnego umocowania ściskami stolarskimi. Im więcej i solidniej tym lepiej, ponieważ klej rozpręża się i rozpycha połączenia. Uwaga klej bardzo brudzi. Niewprawnym sugeruję lateksowe rękawiczki. Naddatek po wyschnięciu odcina się bardzo łatwo nożem i zeskrobuje z powierzchni drewna.
Następnego dnia resztkę kleju zeskrobaliśmy z powierzchni drewna.
Po delikatnym przeszlifowaniu podstawa stołu wyglądała jak nowa.
Przyszła pora na woskowanie. Wybrałam biały wosk Allback, bo jest mocniej kryjący niż większość wosków jakich do tej pory używałam i łatwo się rozprowadza.
I tu ważna uwaga dotycząca stosowania wosku - im cieńsza warstwa tym lepiej! Często kiedy słyszę od klientów, że woskowana powierzchnia po dwóch dniach nadal się lepi to po chwili rozmowy okazuje się, że chcąc zaoszczędzić czasu na dwukrotne woskowanie nałożyli jedną grubą warstwę. To tak nie działa! Cienka warstwa schnie dużo szybciej, a jeśli chcemy uzyskać głębszy kolor wystarczy położyć dwie warstwy. Zobaczcie, to jest zbyt grubo:
Tak jest prawidłowo:
Nasz stół finalnie potraktowaliśmy dwiema warstwami wosku. Kiedy podstawa schła zajęliśmy się blatem. Zaczęliśmy od podklejenia oderwanego forniru.
Początkowo planowaliśmy blat oszlifować i zawoskować drewno. Ostatecznie wyszło inaczej, ale o tym za chwilę. Aby zdjąć farbę można użyć żelu do zdejmowania powłok malarskich. Rzadko go używamy, bo czasem razem z rozpuszczoną farbą zatyka pory drewna i trudno je potem równomiernie zawoskować. Do podgrzania farby można użyć opalarki lub specjalnej lampy na podczerwień. To drugie rozwiązanie jest wygodniejsze i bezpieczniejsze dla drewna - powierzchnia nagrzewa się równomiernie.
Widzicie jakie piękne było odkryte drewno? Dlaczego je w takim razie zamalowaliśmy? Okazało się, że w dwóch miejscach były ubytki forniru, zaszpachlowane przed malowaniem.
Byta-yta daje się rozprowadzać naprawdę cieniutko dzięki czemu nawet pod dwiema warstwami nadal wyczuwalna jest struktura drewna. To bonus, który dostaje się za trud zdarcia farby!
Na koniec blat został wyglancowany bawełnianą szmatką, aby nabrał gładkości i lekko satynowego połysku. Nowa gałka dodała charakteru. Tak wygląda stolik teraz:
Zmiana niby niewielka, a jednak dla nas zauważalna!