Ileż to już razy powtarzałam sobie, żadnego malowania mebli z płyty! Okleinowaną paździerz omijaj z daleka. I co? I znów trafiła do mnie szafka do przeróbki, a ja jak zwykle stwierdziłam "no dobra, wyjątkowo coś z tym zrobię".
Tak to wyglądało na początku:
Szafka o klasycznym kształcie, prosta, bezpretensjonalna i paskudnie poobijana, z wyrwanym kawałkiem okleiny i latającą luźno tylną płytą. Pozwolicie, że nie zacytuję dosłownie co usłyszałam od męża w odpowiedzi na hasło: "Kochanie, myślisz że da się ten tył zamocować na stałe"? Mniej więcej chodziło o to, że obecny przemysł meblarski z półki cenowej dostępnej dla mniej zamożnej części ludzkości nie nadaje się do niczego ;)
Po sklejeniu blatu z szafką, zaszpachlowaniu ubytków i spowodowaniu żeby okleina przestała odpadać z każdego narożnika blatu, można było wreszcie wymontować drzwiczki i zabrać się za malowanie. Tym razem sięgnęłam po nowy, ciemnozielony kolor farb Amazona. Pierwsza warstwa wyglądała niemal na grafitową, a nie na zieloną. To naprawdę ciemny odcień zieleni. Na szczęście po zawoskowaniu lub polakierowaniu zieleń staje się bardziej wyraźna.
Przy ciemnych farbach o matowym wykończeniu szlifowanie przed woskowaniem jest zawsze obarczone pewnym ryzykiem. Tam gdzie po szlifowaniu powierzchnia jest bardzo gładka zwykle farba zaczyna połyskiwać, a w innych miejscach pozostaje matowa. Na jasnych kolorach efekt ten jest prawie niewidoczny. Ale z drugiej strony, bez szlifowania powierzchnia jest szorstka i nieprzyjemna w dotyku.
Część szafki (blat, drzwiczki, boczki) pokryłam czarnym woskiem All Black, resztę bezbarwnym. Na zdjęciach trudno to zauważyć, ale spod czarnej warstwy lekko prześwituje zielonkawy odcień. Blat wypolerowałam niemal na lusterko. Lubię ten efekt. Z czasem oczywiście zmatowieje, ale wystarczy wtedy lekko go potrzeć ściereczką i znów nabierze lekkiego połysku.
Wymieniłam gałkę z drewnianej na metalową. Moim zdaniem szafka pasuje do damskiej i męskiej sypialni, przedpokoju, pokoju nastolatka a nawet do łazienki.
Tak malowane meble mają "systemowo" kilka cech o których trzeba pamiętać:
Tak to wyglądało na początku:
Szafka o klasycznym kształcie, prosta, bezpretensjonalna i paskudnie poobijana, z wyrwanym kawałkiem okleiny i latającą luźno tylną płytą. Pozwolicie, że nie zacytuję dosłownie co usłyszałam od męża w odpowiedzi na hasło: "Kochanie, myślisz że da się ten tył zamocować na stałe"? Mniej więcej chodziło o to, że obecny przemysł meblarski z półki cenowej dostępnej dla mniej zamożnej części ludzkości nie nadaje się do niczego ;)
Po sklejeniu blatu z szafką, zaszpachlowaniu ubytków i spowodowaniu żeby okleina przestała odpadać z każdego narożnika blatu, można było wreszcie wymontować drzwiczki i zabrać się za malowanie. Tym razem sięgnęłam po nowy, ciemnozielony kolor farb Amazona. Pierwsza warstwa wyglądała niemal na grafitową, a nie na zieloną. To naprawdę ciemny odcień zieleni. Na szczęście po zawoskowaniu lub polakierowaniu zieleń staje się bardziej wyraźna.
Przy ciemnych farbach o matowym wykończeniu szlifowanie przed woskowaniem jest zawsze obarczone pewnym ryzykiem. Tam gdzie po szlifowaniu powierzchnia jest bardzo gładka zwykle farba zaczyna połyskiwać, a w innych miejscach pozostaje matowa. Na jasnych kolorach efekt ten jest prawie niewidoczny. Ale z drugiej strony, bez szlifowania powierzchnia jest szorstka i nieprzyjemna w dotyku.
Część szafki (blat, drzwiczki, boczki) pokryłam czarnym woskiem All Black, resztę bezbarwnym. Na zdjęciach trudno to zauważyć, ale spod czarnej warstwy lekko prześwituje zielonkawy odcień. Blat wypolerowałam niemal na lusterko. Lubię ten efekt. Z czasem oczywiście zmatowieje, ale wystarczy wtedy lekko go potrzeć ściereczką i znów nabierze lekkiego połysku.
Wymieniłam gałkę z drewnianej na metalową. Moim zdaniem szafka pasuje do damskiej i męskiej sypialni, przedpokoju, pokoju nastolatka a nawet do łazienki.
Tak malowane meble mają "systemowo" kilka cech o których trzeba pamiętać:
- będą się łatwo wycierać na rantach - farba jest naniesiona wyłącznie powierzchniowo (nie ma w co wsiąkać jak na drewnie) więc nie trzyma się tak mocno jak fabryczny lakier
- wosk na blacie można łatwo zarysować - naprawa jest stosunkowo prosta, trzeba ponownie zawoskować
- w razie zabrudzenia powierzchni najlepiej jest je czyścić szmatką z odrobiną wosku, nigdy agresywnymi mleczkami czy płynami do sprzatania
- jak kolor się znudzi można pomalować na nowo, pamiętając o wcześniejszym odtłuszczeniu powierzchni lub delikatnym przeszlifowaniu. Można też potraktować je woskiem w kontrastowym kolorze.
- Farba kredowa (a Amazona szczególnie) pozostawia widoczną strukturę narzędzia malarskiego (np.pędzla). Można ją nieco złagodzić szlifując lub nakładając bardo cienkie warstwy za pomocą szmatki lub gąbki, tym nie mniej zawsze gdzieś będzie widoczny dowód na to, że malowano ręcznie a nie fabrycznie.