Konik na biegunach cz.I
08:00Znajomy tuż przed świętami wyciągnął nas na Olimpię. Wracając do siebie postanowiliśmy zatrzymać się na krótki spacer na bazarku na Kole. Kiedyś chodziliśmy tam często i zawsze wracaliśmy z jakimś łupem. Teraz bazarek zmienił swój charakter, spora część sprzedawców przeniosła się na Bronisze lub na inne targowiska. A i my także jakoś przestaliśmy tam zaglądać. Pod koniec spaceru naszą uwagę przyciągnął konik na biegunach. Rzeźbiony z lipowego drewna, z konopną grzywą. Zaczęliśmy rozmowę ze sprzedawczynią i negocjacje cenowe. Tu muszę przyznać, że mój mąż przeszedł sam siebie! Takiego upustu w życiu sama bym nie utargowała! I tak konik udekorowany wstążką z wypisaną na niej dedykacją dla mnie wylądował pod choinką.
Bidulek wymagał renowacji. Brakowało mu ogona
jednego ucha
poprzeczki w biegunach
i cały był pokryty spękaniami
Mimo wszystko emanował z niego zawadiacki charakterek. Tak prezentował się na wstępie:
Najpierw zdjęłam mu bieguny. Nie wiem, czy ponownie je założę. Konik jest rzeźbiony, widać na nim ślady dłutka. A bieguny są proste w formie, przycięte "na równo" i trochę mnie to razi. Potem zdjęliśmy po kolei konopie z grzywy. Wrócą na miejsce po malowaniu.
W zasadzie nie miałam w planach zdzierania farby. Chciałam tylko konika odtłuścić, zaszpachlować spękania i pomalować. Ale okazało się, że to czym był malowany zostaje na ściereczce. No to go wymyłam porządnie. Pod szarą farbą pokazała się czarna, jeszcze lepiej barwiąca ścierkę.
Ucieszyłam się, że może w takim razie da się go domyć do drewna i zamiast malować po prostu położę na niego bejcę i wosk, uwydatniając piękne, stare drewno.. Po dalszych kilku minutach zdejmowania farby okazało się, że konik był już wcześniej przez kogoś naprawiany. Łaty po poprzednim szpachlowaniu były wielkie i nieładne. Dałam więc spokój z domywaniem "do czysta" i zostawiłam go w takiej postaci:
Jak to ładnie określiły moje dzieci - mam końskie zombie. Faktycznie jakby się na niego w nocy natknąć można by się nieźle wystraszyć. Teraz konik z już naprawionymi peknięciami czeka na dostruganie uszka i malowanie. Jak będzie wyglądał po renowacji postaram się pokazać za mniej więcej dwa tygodnie.
5 komentarze
Jestem szalenie ciekawa efektu końcowego:) Może z tego wyjść prawdziwa perełka! Będę zaglądać:)
OdpowiedzUsuńKonik faktycznie był zawadiacki ... teraz trochę goły, ale wiem, że Ty wydobędziesz z niego całe piękno i duszę :)) A o efekt jestem spokojna :)
OdpowiedzUsuńJest w dobrych rękach, jestem bardzo ciekawa efektu końcowego:-)
OdpowiedzUsuńcieplutko pozdrawiam
Też marzę o takim prezencie:)))czekam na efekt końcowy:)))Pozdrawiam serdecznie:))
OdpowiedzUsuńna ostatnim zdjęciu wygląda trochę jak z artefakt z wykopalisk:) ale ma potencjał!
OdpowiedzUsuńMiło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz