Ogrodowy stolik z maszyny do szycia - metamorfoza
06:52Mebel w 100% z odzysku. Dacie wiarę?
W 1997 roku, kiedy mieszkałam pod Wrocławiem powódź zwana potem potocznie powodzią tysiąclecia wyrządziła w mieście i jego okolicach potężne szkody. Do wioski w której mieszkałam ewakuowano dwie sąsiednie wsie, kompletnie zalane wodą. Pola, łąki, a także ulice i osiedla stały się nagle wielkim jeziorem. Najbardziej wstrząsający był jednak widok tego, co pozostało po cofającej się powodzi. Krajobraz jak z filmów s-f, całkowicie pokryty błotem i szlamem. Pomimo ogromu nieszczęścia zdarzały się też sytuacje, które wywoływały mimowolny uśmiech na twarzy. Jednym z takich zabawnych widoczków był "salonik" urządzony na przystanku autobusowym. Ktoś postawił tam kanapę, fotel, stoliczek i lampę z abażurem - wszystko tak dokładnie oblepione błotem że nie sposób było się domyślić pierwotnych kolorów. A na stoliku stał sobie jak gdyby nigdy nic ubłocony dzbanek na herbatę i obtłuczona filiżanka. Drugi zabawny widoczek to starszy Pan, chudy i niski, z mozołem ciągnący za sobą wózek-dwukółkę na którą pracowicie zbierał wszelkie żelastwa rozrzucone po ulicach i podwórkach na przedmieściach Wrocławia. Piętrzyły się na wózku w malowniczym stosie, podskakując na każdym wyboju i przechylając się raz w jedną, raz w drugą stronę. Na samym szczycie metalowej piramidki sterczały nogi maszyny do szycia. Zapytałam staruszka za ile odsprzedałby mi swoją zdobycz. Podrapał się po mocno przerzedzonej czuprynie i spoglądając tęsknym wzrokiem na McDonalda za moimi plecami bąknął: kawę i hamburgra. Kiedy pobiegłam po kanapkę rzucił jeszcze szybko: i frytki! W ten oto barterowy sposób zostałam właścicielką lekko podrdzewiałych reliktów przeszłości :)
Rozmontowane nogi wstawiliśmy do piwnicy moich teściów, bo po przeprowadzce do Warszawy kompletnie nie mieliśmy co z nimi zrobić. Potem utknęły w naszym garażu, bo choć wiedzieliśmy do czego będą służyć, to nie mieliśmy czasu się niemi zająć. Na jakiejś aukcji internetowej dokupiłam w ubiegłym roku dębowy blat w opłakanym stanie. Część desek miała lokatorów, a z ramy odlazł obłóg.
Mój nieoceniony mąż skleił go, potraktował środkiem owadobójczym, wyszlifował, zaolejował i zawoskował na ciemno. W miejsca całkowicie przeżarte wstawił fleki z dębowej deseczki.
Olej wsiąkał w drewno jak w gąbkę. Drewno od razu nabrało szlachetniejszego wyglądu, uwidoczniły się słoje. Dzięki porządnemu olejowaniu może teraz bezpiecznie stać na dworze i żaden deszcz mu nie zaszkodzi.
Nóżki zostały wyszlifowane. Wymontowaliśmy koło, które będzie elementem innego meblowego projektu. Zmontowane nóżki pomalowałam dwiema cienkimi warstwami farby Allback w kolorze Midnightt Blue.
Tym samym kolorem pociągnęłam także podstawę blatu, która bez dębowego obłogu nie wyglądała zachęcająco.
Farba Allback schnie długo (pomiędzy warstwami trzeba czekać 24 godziny) ale chroni doskonale. Przez kilka do kilkunastu następnych lat nie popęka i ni złuszczy się, a zawarty w niej olej skutecznie odcina dostęp wilgoci. Zważywszy na fakt, że szlifowanie tych nóżek było ciężka pracą wizja, że po roku czy dwóch miałabym na nowo zdzierać rdzę nie nęciła mnie w ogóle :)
Gotowe dzieło:
Teraz na warsztat trafiły dwa metalowe krzesełka, które będą stały przy stole.
15 komentarze
Rewelacja;-)ja też mam podobną ,córka urządził sobie stolik pomocnik:)ale Wasz robi wrażenie :)
OdpowiedzUsuńTe maszynowe stoliki widziałam w różnych wersjach i w zasadzie każda była fajna. Lubię gdy rzeczy nieużywane już zgodnie z dawnym przeznaczeniem nadal funkcjonują i przydają się w domu.
Usuńkawał dobrej roboty-ale efekt powalający:)))
OdpowiedzUsuńOj, roboty to przy tym było co niemiara! W tym samym czasie można by było zestrugać kilka nowych stolików.
UsuńCudo!!! takie metamorfozy to ja lubię :)
OdpowiedzUsuńAga cudny- świetnie wyszedl !!! rewelka
OdpowiedzUsuńCudowne i z piękną historią. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiesamowite, jak można wykorzystać stare przedmioty, wydawałoby się już nie do uratowania.. Stolik jest cudny i niepowtarzalny!
OdpowiedzUsuńWiesz, czasem dochodzę do wniosku, że nie ma rzeczy nie do uratowania. To tylko kwestia wymyślenia co z tym "gratem" da się zarobić.
Usuńu mnie nóżki stoją pod maszyną, ale taki stół to jest coś!!
OdpowiedzUsuńRewelacja!!! Nie zazdroszczę czyszczenia podstawy :)
OdpowiedzUsuńTrzy szczotki stalowe montowane do szlifierki zdarły się do cna, zanim nóżki można było uznać za doczyszczone :)
UsuńSo beautiful blog!
OdpowiedzUsuńWspaniała metamorfoza. Uwielbiam Wasze projekty.
OdpowiedzUsuńBardzo dużo pracy nad blatem ale efekt niesamowity. Stworzyliście piękny i oryginalny efekt. Podoba mi się, że nie pomalowaliście blatu kryjącą farbą
OdpowiedzUsuńMiło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz