Chichot Pana Boga...
13:02Woody Allen powiedział kiedyś "jeśli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o
twoich planach na przyszłość" (If you want to make God laugh, tell him
about your plans). Mam wrażenie, że w tym tygodniu dostarczyłam Najwyższemu
sporo okazji do śmiechu. A zaczęło się tak niewinnie..
Miałam skończyć regał do sklepu
Regał, to zresztą dużo powiedziane. To miała być
konstrukcja dwustronna z zabejcowanych na biało skrzynek ogrodniczych, na
kółkach, żeby mogła robić za przesuwną ściankę. W ubiegłym tygodniu
pracowicie zamalowywałam czterdzieści skrzynek. Teraz miało być tylko
skręcanie i składanie...
Miałam dokończyć przeróbkę łóżka Oli. Kiedyś była to podstawa łóżka piętrowego, stąd otworki w słupkach na zamontowanie "górki". Postanowiłyśmy z Olą nadać mebelkowi nowy wygląd - odmalować na kremowo, a w otworki wstawić ładne kule. Ola samodzielnie przeszlifowała mebelek, ja go pomalowałam, Michał pomógł na nowo skręcić. Została nam tylko kwestia zakupienia i pomalowania kulek...
W garażu zebrała się sterta czekających w kolejce na malowanie szafek i ramek, do tego doszły kartony z nowymi produktami do sklepu (do obfotografowania i opisania). Wyglądało na to, że mam tydzień doskonale zaplanowany No co? Niczego praktycznie nie tknęłam.
A wszystko przez kilka mało szczęśliwych sekund. Moja najmłodsza córka wróciła z przedszkola po "małym wypadku" z opuchniętą i siną stopą. I tak doskonale zaplanowane zajęcia diabli wzięli, bo diagnozowanie urazu i kompletowanie dokumentacji medycznej zajęło mi trzy dni, a teraz kolejne zajmuje leczenie. Dzisiaj rano dopadł mnie psychiczny dołek. Snułam się pod domu bez większego sensu i celu, bardziej przestawiając rzeczy z kąta w kąt niż faktycznie coś robiąc. Na szczęście, już mi przeszło... Ale profilaktycznie nie zakładam, że w kolejnym tygodniu nadrobię zaległości. Po co narażać się na boski chichot?
4 komentarze
Agnieszko rozumiem Twoje rozżalenie z powodu niezrealizowanych planów malarsko-porządkowych, lecz zacytuję Ci coś, co sama sobie mówię w podobnych sytuacjach: "Nic to, za rok nie będę o tym pamiętała". Nie nad wszystkim człowiek jest w stanie zapanować - tym bardziej, jeśli w grę wchodzą kontuzje i choroby. Zdrowie naszych bliskich jest wtedy najważniejsze. :) Życzę Twojej Córci szybkiego powrotu do zdrowia i nie dołuj się - jutro też jest dzień. :) Uściski weekendowe
OdpowiedzUsuńOj coś wiem o tym chichocie:))mnie wyrwał 4 lata z normalnego życia,a takie miałam fajne plany:)))pozdrawiam i zdrowia życzę córci:)))
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się u Ciebie podoba!!! Dopisuję się do grona podczytywaczy!!!
Pozdrawiam Iza
za każdym razem sobie powtarzam "nie planuj za dużo", po czym i tak w głowie tworzy mi się harmonogram. W ciągu dnia trójka maluchów weryfikuje wszystko, momentami "dostaję ciśnienia" - no bo jestem daleko w lesie a wieczorem siadam z kubkiem herbaty i pytam się: po co tak się spieszyć, po co się stresować. Po czym przychodzi następny dzień i zaczyna się to samo...:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i zdrówka życzę
Miło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz