Pracownia modelarska na stryszku
12:17Dom spory, ale mieszkało w nim do niedawna całkiem sporo osób i pracowania modelarska Michała nijak nam się nie mieściła w mieszkalnej części domu. Mój sprytny mąż przystosował więc sobie kącik na strychu. Niewielki, niewygodny i ciągle konkurujący z pudłami pełnymi różnych sezonowych rzeczy, butami narciarskimi itp. Nierówna walka ze strychowym chaosem trwała kilka lat, aż pewnego dnia, pod nieobecność Michała postanowiłyśmy razem z Olą, Anią i Mają zrobić wnętrze - niespodziankę.
Na pierwszy ogień poszły porządki w pudłach, pudełkach i pojemnikach. Wszystko co za małe, uszkodzone, niepotrzebne albo trzymane "na wszelki wypadek wyniosłyśmy ze strychu. Część trafiła do śmietnika, resztę rozdałyśmy znajomym.
Tak wyglądał stryszek przed naszym wkroczeniem ;) |
Macie pojęcie ile rzeczy człowiek zbiera kompletnie bez sensu?
Oczyszczone "pole operacyjne" mogło teraz przejść metamorfozę.
Teraz można brać się do pracy! |
Jedyne rozsądne miejsce na biurko jest pod oknem-wyłazem na dach. Latem często jest otwarte na oścież, skutkiem czego letnie burze czy gwałtowny deszcz nie raz już zamoczyły deski w okiennym obramowaniu. Powstały niezbyt piękne zacieki.
Postanowiłyśmy użyć oleju postarzającego aby zabezpieczyć deski przed ponownym zamoczeniem, a równocześnie zniwelować optycznie przebarwienia. Jedna, cienka warstwa wystarczyła by żółtawa sosnowa boazeria nabrała charakteru.
Podczas montowania boazerii miejsca styku deseczek zostały zamaskowane dobraną kolorystycznie listwą z tworzywa sztucznego. Lata minęły, drewno zmieniło kolor, a listwy nie. Po postarzeniu desek różnica kolorów między deskami a listwą stała się jeszcze bardziej widoczna. Po odtłuszczeniu pomalowałyśmy ją na grafitowy kolor farbą kredową i wtarłyśmy czarny wosk. Teraz listwa upodobniła się do czarnej, metalowej opaski okna. W niektórych miejscach tapując gąbką dorobiłam trochę "rdzy".
Na obudowie okna Michał przypinał różne pamiątki, zdjęcia i prezenty od dzieci. Tu również dokonałyśmy małej zmiany - zdjęcia zyskały postarzane ramki. Rdzę na pomalowanych ramkach uzyskałam za pomocą kleju i cynamonu ;)
Nawet plastikowy termometr został przemalowany tak, by udawał żeliwo. Nakładana grubo farba kredowa i wosk wykonały dobrą robotę. Nowe tło zrobiłam ze starej pocztówki z Genewy. Papier z podziałką postarzyłam woskiem patynującym Byta-yta.
Ania zrobiła dla taty specjalny herb, do zwieszenia nad biurkiem i kompozycję roślinną w słoiku.
Maja dołożyła się do projektu oddając jedną ze swoich ikeowskich minikomódek. Przemalowałam ją i dołączyłam metalowe uchwyty z miejscem na karteczki z opisem zawartości. Pełny opis tej metamorfozy znajdziecie TU
Stary listownik także dostał nowe szaty. Służy teraz jako pojemnik na pędzle i drobne narzędzia.
Na ścianę kominową trafiła kupiona na Allegro półeczka na figurki, które są w trakcie malowania.
Teraz pracownia wygląda tak:
Właściciel kącika na stryszku zadowolony. Chyba ma rację ;)
8 komentarze
Cudowny prezent, od serca.
OdpowiedzUsuńTo prawda, to takie "kochamy Cię" tylko nie słowami a czynem wyrażone :)
UsuńFantastyczny prezent, każdy majsterkowicz marzy o takim kąciku. :) Wiele szczęścia w Nowym Roku!
OdpowiedzUsuńWzajemnie :)
UsuńTo się nazywa rozpieszczanie :):);)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, kawał dobrej roboty. Szacunek się należy.
OdpowiedzUsuńTylko pozazdrościć, ja mam taki kącik dla siebie w piwnicy ale nie jest taki przytulny :)
OdpowiedzUsuńfajne wnętrze z klimatem, szczególnie mała komoda mi się podoba :) lubię naturalne materiały i takie oryginalne pracownie :) ja mam kącik czytelniczo-wypocznkowy z wielkimi poduchami zamiast foteli, na podłodze deska dębowa podłogowa, na ścianach imitacja drewna, do tego klimatyczne lampki (bez głównego oświetlenia sufitowego) :)
OdpowiedzUsuńMiło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz