Dom spory, ale mieszkało w nim do niedawna całkiem sporo osób i pracowania modelarska Michała nijak nam się nie mieściła w mieszkalnej części domu. Mój sprytny mąż przystosował więc sobie kącik na strychu. Niewielki, niewygodny i ciągle konkurujący z pudłami pełnymi różnych sezonowych rzeczy, butami narciarskimi itp. Nierówna walka ze strychowym chaosem trwała kilka lat, aż pewnego dnia, pod nieobecność Michała postanowiłyśmy razem z Olą, Anią i Mają zrobić wnętrze - niespodziankę.
Na pierwszy ogień poszły porządki w pudłach, pudełkach i pojemnikach. Wszystko co za małe, uszkodzone, niepotrzebne albo trzymane "na wszelki wypadek wyniosłyśmy ze strychu. Część trafiła do śmietnika, resztę rozdałyśmy znajomym.
Macie pojęcie ile rzeczy człowiek zbiera kompletnie bez sensu?
Oczyszczone "pole operacyjne" mogło teraz przejść metamorfozę.
Jedyne rozsądne miejsce na biurko jest pod oknem-wyłazem na dach. Latem często jest otwarte na oścież, skutkiem czego letnie burze czy gwałtowny deszcz nie raz już zamoczyły deski w okiennym obramowaniu. Powstały niezbyt piękne zacieki.
Postanowiłyśmy użyć oleju postarzającego aby zabezpieczyć deski przed ponownym zamoczeniem, a równocześnie zniwelować optycznie przebarwienia. Jedna, cienka warstwa wystarczyła by żółtawa sosnowa boazeria nabrała charakteru.
Podczas montowania boazerii miejsca styku deseczek zostały zamaskowane dobraną kolorystycznie listwą z tworzywa sztucznego. Lata minęły, drewno zmieniło kolor, a listwy nie. Po postarzeniu desek różnica kolorów między deskami a listwą stała się jeszcze bardziej widoczna. Po odtłuszczeniu pomalowałyśmy ją na grafitowy kolor farbą kredową i wtarłyśmy czarny wosk. Teraz listwa upodobniła się do czarnej, metalowej opaski okna. W niektórych miejscach tapując gąbką dorobiłam trochę "rdzy".
Na obudowie okna Michał przypinał różne pamiątki, zdjęcia i prezenty od dzieci. Tu również dokonałyśmy małej zmiany - zdjęcia zyskały postarzane ramki. Rdzę na pomalowanych ramkach uzyskałam za pomocą kleju i cynamonu ;)
Nawet plastikowy termometr został przemalowany tak, by udawał żeliwo. Nakładana grubo farba kredowa i wosk wykonały dobrą robotę. Nowe tło zrobiłam ze starej pocztówki z Genewy. Papier z podziałką postarzyłam woskiem patynującym Byta-yta.
Ania zrobiła dla taty specjalny herb, do zwieszenia nad biurkiem i kompozycję roślinną w słoiku.
Maja dołożyła się do projektu oddając jedną ze swoich ikeowskich minikomódek. Przemalowałam ją i dołączyłam metalowe uchwyty z miejscem na karteczki z opisem zawartości. Pełny opis tej metamorfozy znajdziecie TU
Stary listownik także dostał nowe szaty. Służy teraz jako pojemnik na pędzle i drobne narzędzia.
Na ścianę kominową trafiła kupiona na Allegro półeczka na figurki, które są w trakcie malowania.
Teraz pracownia wygląda tak:
Właściciel kącika na stryszku zadowolony. Chyba ma rację ;)
Na pierwszy ogień poszły porządki w pudłach, pudełkach i pojemnikach. Wszystko co za małe, uszkodzone, niepotrzebne albo trzymane "na wszelki wypadek wyniosłyśmy ze strychu. Część trafiła do śmietnika, resztę rozdałyśmy znajomym.
Tak wyglądał stryszek przed naszym wkroczeniem ;) |
Macie pojęcie ile rzeczy człowiek zbiera kompletnie bez sensu?
Oczyszczone "pole operacyjne" mogło teraz przejść metamorfozę.
Teraz można brać się do pracy! |
Jedyne rozsądne miejsce na biurko jest pod oknem-wyłazem na dach. Latem często jest otwarte na oścież, skutkiem czego letnie burze czy gwałtowny deszcz nie raz już zamoczyły deski w okiennym obramowaniu. Powstały niezbyt piękne zacieki.
Postanowiłyśmy użyć oleju postarzającego aby zabezpieczyć deski przed ponownym zamoczeniem, a równocześnie zniwelować optycznie przebarwienia. Jedna, cienka warstwa wystarczyła by żółtawa sosnowa boazeria nabrała charakteru.
Podczas montowania boazerii miejsca styku deseczek zostały zamaskowane dobraną kolorystycznie listwą z tworzywa sztucznego. Lata minęły, drewno zmieniło kolor, a listwy nie. Po postarzeniu desek różnica kolorów między deskami a listwą stała się jeszcze bardziej widoczna. Po odtłuszczeniu pomalowałyśmy ją na grafitowy kolor farbą kredową i wtarłyśmy czarny wosk. Teraz listwa upodobniła się do czarnej, metalowej opaski okna. W niektórych miejscach tapując gąbką dorobiłam trochę "rdzy".
Na obudowie okna Michał przypinał różne pamiątki, zdjęcia i prezenty od dzieci. Tu również dokonałyśmy małej zmiany - zdjęcia zyskały postarzane ramki. Rdzę na pomalowanych ramkach uzyskałam za pomocą kleju i cynamonu ;)
Nawet plastikowy termometr został przemalowany tak, by udawał żeliwo. Nakładana grubo farba kredowa i wosk wykonały dobrą robotę. Nowe tło zrobiłam ze starej pocztówki z Genewy. Papier z podziałką postarzyłam woskiem patynującym Byta-yta.
Ania zrobiła dla taty specjalny herb, do zwieszenia nad biurkiem i kompozycję roślinną w słoiku.
Maja dołożyła się do projektu oddając jedną ze swoich ikeowskich minikomódek. Przemalowałam ją i dołączyłam metalowe uchwyty z miejscem na karteczki z opisem zawartości. Pełny opis tej metamorfozy znajdziecie TU
Stary listownik także dostał nowe szaty. Służy teraz jako pojemnik na pędzle i drobne narzędzia.
Na ścianę kominową trafiła kupiona na Allegro półeczka na figurki, które są w trakcie malowania.
Teraz pracownia wygląda tak:
Właściciel kącika na stryszku zadowolony. Chyba ma rację ;)