Pages

piątek, 17 stycznia 2014

Konik na biegunach cz.I

Znajomy tuż przed świętami wyciągnął nas na Olimpię. Wracając do siebie postanowiliśmy zatrzymać się na krótki spacer na bazarku na Kole. Kiedyś chodziliśmy tam często i zawsze wracaliśmy z jakimś łupem. Teraz bazarek zmienił swój charakter, spora część sprzedawców przeniosła się na Bronisze lub na inne targowiska. A i my także jakoś przestaliśmy tam zaglądać. Pod koniec spaceru naszą uwagę przyciągnął konik na biegunach. Rzeźbiony z lipowego drewna, z konopną grzywą. Zaczęliśmy rozmowę ze sprzedawczynią i negocjacje cenowe. Tu muszę przyznać, że mój mąż przeszedł sam siebie! Takiego upustu w życiu sama bym nie utargowała! I tak konik  udekorowany wstążką z wypisaną na niej dedykacją dla mnie wylądował pod choinką.


Bidulek wymagał renowacji. Brakowało mu ogona


jednego ucha

poprzeczki w biegunach


i cały był pokryty spękaniami


Mimo wszystko emanował z niego zawadiacki charakterek. Tak prezentował się na wstępie:


Najpierw zdjęłam mu bieguny.  Nie wiem, czy ponownie je założę. Konik jest rzeźbiony, widać na nim ślady dłutka. A bieguny są proste w formie, przycięte "na równo" i trochę mnie to razi.  Potem zdjęliśmy po kolei konopie  z grzywy. Wrócą na miejsce po malowaniu.
W zasadzie nie miałam w planach zdzierania farby. Chciałam tylko konika odtłuścić, zaszpachlować spękania i pomalować. Ale okazało się, że to czym był malowany zostaje na ściereczce. No to go wymyłam porządnie. Pod szarą farbą pokazała się czarna, jeszcze lepiej barwiąca ścierkę.


Ucieszyłam się, że może w takim razie da się go domyć do drewna i zamiast malować po prostu położę na niego bejcę i wosk, uwydatniając piękne, stare drewno..  Po dalszych kilku minutach zdejmowania farby okazało się, że konik był już wcześniej przez kogoś naprawiany. Łaty po poprzednim szpachlowaniu były wielkie i nieładne. Dałam więc spokój z domywaniem "do czysta" i zostawiłam go w takiej postaci:


Jak to ładnie określiły moje dzieci - mam końskie zombie. Faktycznie jakby się na niego w nocy natknąć można by się nieźle wystraszyć. Teraz konik z już naprawionymi peknięciami czeka na dostruganie uszka i malowanie. Jak będzie wyglądał po renowacji postaram się pokazać za mniej więcej dwa tygodnie.

5 komentarzy:

  1. Jestem szalenie ciekawa efektu końcowego:) Może z tego wyjść prawdziwa perełka! Będę zaglądać:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Konik faktycznie był zawadiacki ... teraz trochę goły, ale wiem, że Ty wydobędziesz z niego całe piękno i duszę :)) A o efekt jestem spokojna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest w dobrych rękach, jestem bardzo ciekawa efektu końcowego:-)
    cieplutko pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Też marzę o takim prezencie:)))czekam na efekt końcowy:)))Pozdrawiam serdecznie:))

    OdpowiedzUsuń
  5. na ostatnim zdjęciu wygląda trochę jak z artefakt z wykopalisk:) ale ma potencjał!

    OdpowiedzUsuń

Miło mi będzie jeśli zostawisz swój komentarz